Angielskie słowa używane w Polsce zamiast polskich słów
O tym, że znajomość języków obcych jest rzeczą oczywistą każdy wie. I nie ma w tym żadnego odkrycia ani wiedzy tajemnej. Po prostu żyjemy w takich czasach, że osoba, która nie zna chociażby języka angielskiego ma w życiu trudniej. I jest to zupełnie normalne, W końcu dziś świat dosłownie językami stoi. Jednak często jest tak, że nawet nie znając biegle angielskiego, posługujemy się nim. Może mniej lub bardziej świadomie, ale jednak. Albo po prostu używamy ich od zawsze, nie mając pojęcia, że pochodzą z języka angielskiego. W ten sposób nawet osoba nie znająca angielskiego, posługuje się nim. Jak to możliwe? To proste. To zapożyczenia, które na stałe weszły do naszego języka. Oto kilka słów właśnie o nich.
Angielskie słowa są obecne w polskim!
Uważasz, że nie znasz angielskiego? Jako potwierdzenie swych słów podajesz, że nie uczyłeś się go w szkole ani nie korzystasz z niego na co dzień? Nieprawda! Nawet jeśli faktycznie zasady gramatyczne języka angielskiego są Ci obce, używasz angielskiego i to na co dzień. Jak to możliwe? To proste. Z pewnością zdarzyło Ci się zamówić drinka albo wysłać znajomemu maila. I na pewno w dzisiejszych czasach korzystasz ze smartfonu, przez którego udostępniasz koledze linka. I na pewno robisz zakupy online. Brzmi znajomo? W każdym z tych przypadków używasz anglicyzmów, czyli zapożyczeń z języka angielskiego. To słówka, których po prostu używamy, często nie zastanawiając się nad ich pochodzeniem. Angielskie słowa używane w języku polskim budzą jednak sporo emocji. W końcu jesteśmy w Polsce i powinniśmy mówić w tym języku, czyż nie? No, nie do końca tak jest. Tak naprawdę weszły chyba na stałe w kanony naszej komunikacji. Jedni je uwielbiają, inni widzą w nich zagrożenie dla naszego języka ojczystego. A jak jest faktycznie? Czy słownictwo angielskie powinniśmy eliminować z naszego języka? A może na tyle wtopiły się w polskie słowa, że po prostu warto je polubić?
Czytaj również: Zwrot podatku z Norwegii
Anglicyzmy – czym są?
Skoro tak często używamy angielskich słów w polskim, warto więc wiedzieć o nich nieco więcej. W końcu, jeśli używane są w Polsce, to tak jakby stały się częścią naszego języka. I poniekąd tak właśnie jest. Czym więc są anglicyzmy, o których mowa? Czy jest na nie jakaś definicja? A może to po prostu wyrazy, które trudno jest przetłumaczyć na polski i dlatego pozostały i funkcjonują w angielskiej formie? Zacznijmy od początku, czyli od tego czym jest anglicyzm. Zgodnie z definicją z Wikipedii jest to element językowy występujący w danym języku, zaczerpnięty z języka angielskiego. Mogą być to słowa i zwroty albo przybrać formę konstrukcji składniowej, czyli dwóch słów lub więcej. Niektóre z nich są dość proste do rozszyfrowania jak topless czy peeling. Zachowały bowiem swą oryginalną pisownię angielską. I te najszybciej jesteśmy w stanie wyłapać w polskim. Są jednak i te, które dziś mają formę spolszczoną, które od dawna w naszym języku funkcjonują. I co ciekawe, nie mamy na nie polskiego odpowiednika. To m.in komputer czy hokej. Znane? Oczywiście, że tak! Tyle tylko, że nie wszyscy wiedzą, że są to słówka pochodzące wprost z angielskiego. Skąd wzięły się te słowa w języku polskim? Czy jest to przejaw mody czy może coś zupełnie innego?
Angielskie słowa używane w Polsce – skąd się wzięły?
Odpowiedź na to pytanie nie jest tak prosta jak nam się może wydawać. Dlaczego? Przyczyn pojawienia się takich słów w polskim jest wiele. I co ciekawe, nie jest to wcale młode zjawisko. Pierwsze angielskie słówka przeniknęły do języka polskiego około sto lat temu! Wiedziałeś o tym? Na początku większość z nich dotyczyła sportu. Pojawił się mecz, set, tenis i wiele innych słów angielskich. Jednak prawdziwy boom nastąpił po drugiej wojnie światowej. To wtedy kultura amerykańska i amerykański sen o dobrobycie zaczęły podbijać świat i dotarły również do Polski. Angielski awansował do rangi międzynarodowego języka kina i biznesu. Wtedy też w naszych słownikach pojawiły się jeansy, biznesmen, serial, hit czy disco. Znasz je? Oczywiście! W końcu to słowa, które wpisały się w naszą kulturę na stałe. Ale to jeszcze nie wszystko, Kolejnym boomem były lata 80 i 90, kiedy to pojawiły się komputery i Internet. Dziś mamy jeszcze laptopy, notebooki czy smartwatche. Czy ktoś jeszcze myśli o tym, aby szukać ich polskich odpowiedników? W sumie, po co? Wystarczy, że użyjemy tych angielskich słów i każdy wie o co chodzi. Zresztą o tym jak skończyły się próby ochrony językowej dobrze wiemy chociażby z Francji. Zainteresowanym polecamy lekturę francuskiej ustawy o ochronie czystości języka francuskiego. Wróćmy jednak do tematu. Duże znaczenie ma tu także nauka angielskiego. Ważne jednak, aby odbywało się to w granicach zdrowego rozsądku i poprawnie.
Najczęściej używane w polskim angielskie słowa
Aby poznać, ile tak naprawdę jest tych angielskich słów w naszym języku, objętość tego artykułu to za mało. Bo tak naprawdę anglicyzmy są częścią naszej codzienności. Niemal na każdym kroku nam towarzyszą. Dlatego stworzenie listy angielskich słów, których używamy w naszym języku byłaby po prostu niemożliwa do stworzenia. Dynamika rozwoju języków sprawia, że dziś dane słowo jest angielskie, a jutro już nie. Jakie więc najczęściej używamy angielskie słowa? Znacie je wszyscy. To słynne OK, weekend, biznes, chili, ekonomia, logo, lider i mnóstwo, mnóstwo innych. Słowa te na stałe wpisały się w nasz język i dziś nikogo już nie dziwią. Nie ranią też uszu osób wrażliwych. Jednak w tym miejscu warto zwrócić jeszcze uwagę na inne zjawisko. Chodzi o nadużywanie tych słów. Może nawet nie tych, które na stałe wpisały się w nasz język, a o dziwne zbitki wyrazów, które zestawione razem mają zupełnie inne znaczenie niż osobno. Ale o tym za chwilę.
Czy anglicyzmy są złe?
Jasne, że nie. Tym bardziej, że dziś znajomość języka angielskiego to bardzo przydatna umiejętność. Ważne jednak, aby znać umiar. Anglicyzmy mają spore grono zwolenników i przeciwników. Ci ostatni uważają, że mówić po angielsku warto jedynie w szkole albo za granicą. Jasne, nie ma w tym nic złego. Tylko zastanówmy się, gdzie wtedy byłaby cała nauka angielskiego? Ograniczałaby się jedynie do suchych rozmów o niczym. Jako argument przemawiający za ich opinią podają, że słowa te zaśmiecają nasz język ojczysty. Poniekąd jest w tym trochę racji. Nadmierne używanie angielskich słów, gdy istnieją polskie odpowiedniki może drażnić. Taka osoba odbierana jest jako pozer i szpaner. Tym bardziej że często trudno jest w ogóle taką osobę zrozumieć, o co mu chodzi. Zatem po co to robić? Żeby był „mega fun” zamiast zabawy? Po co, żeby zwrócić na siebie uwagę świata? Zatem są złe? Oczywiście, że nie. Ważne tylko, żeby nie nadużywać ich. Poza tym, gdy nie ma polskiego odpowiednika, zawsze warto posiłkować się angielskim. Zwłaszcza wtedy, gdy otaczający nas świat naprawdę nas zrozumie.
O tym, że każdy język się zmienia wie każdy z nas. Wpływ na niego ma wiele czynników, w tym także inne języki. Dlatego chociażby warto uczyć się języków obcych. Nawet jeśli myślisz, że to nie jest dobry moment, pomyśl, kiedy będzie? Tak naprawdę jak widać, uczyć się języka można zawsze i wszędzie. I poznać go nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że wcale tego nie robimy. Na tym właśnie polega magia znajomości języków obcych. Bo nauka języków jest jak odkrywanie nowych lądów. Za każdym razem możesz odkryć coś, co zmieni Twoje postrzeganie świata i ludzi. Znając choć jeden język już żaden tak naprawdę nie będzie Ci obcy, nawet własny język ojczysty. A ja widać, nawet jeśli myślisz, że nie znasz angielskiego, możesz się mylić. Bo dziś po prostu nie sposób go nie znać! Nie wierzysz? Sprawdź i przekonaj się sam!
Może Cię także zainteresować:
- Ile kosztuje tłumaczenie prac dyplomowych?
- Ile zarabia tłumacz norweskiego?
- Jak zostać tłumaczem książek?
Mam na imię Krystian i jestem poznaniakiem. Od 2 lat pracuję jako tłumacz języka norweskiego i twórca artykułów o tematyce lingwistycznej. W swojej pracy cenię elastyczność i możliwość nieustannego rozwoju, dzięki czemu swoim doświadczeniem i praktyczną wiedzą chętnie się z Wami podzielę. Poza pracą czas wolny spędzam na basenie, gdzie od ponad 7 lat amatorsko uprawiam pływanie. Jest to dla mnie fantastyczny relaks i odprężenie po długim dniu oraz solidna dawka pozytywnej energii na cały następny dzień.